Krzysztof Szczyciński jest zawodowym kierowcą i aktywistą działającym na rzecz poprawy bezpieczeństwa na drogach w powiecie wołomińskim. Mówi nam dlaczego zajął się tą kwestią, jak zmieniła się sytuacja na drogach w ostatnich latach, a także o tym jakie ma plany na najbliższą przyszłość.
– Co się zmieniło na polskich drogach od czasu, kiedy sam usiadłeś za kierownicą po raz pierwszy?
Większe jest natężenie ruchu. Mamy coraz lepsze i szybsze samochody, ale to nie zwalnia nas z myślenia, bo samochód za nas nie pomyśli. Pamiętam jak zdawałem prawo jazdy. Wielki nacisk kładziono wtedy na manewry, na jazdę. Obserwując na drodze innych kierowców często dochodzę do wniosku, że gubi ich bezmyślność, nonszalancja, a niejednokrotnie rutyna. I oczywiście nadmierna szybkość. Zaryzykuję stwierdzenie, że 80 procent wypadków spowodowanych jest właśnie przez nadmierną szybkość.
– Co chwila zaostrzane są kryteria egzaminu na prawo jazdy, ale w statystykach nie widać, żeby przekładało się to na wzrost bezpieczeństwa na drodze.
– Zaostrzają, owszem. Wiem od znajomych, którzy w ostatnich miesiącach, latach zdają egzamin na prawo jazdy, że kładzie się duży nacisk na część teoretyczną. Słyszałem, że na egzaminie było pytanie o wymiary tablicy rejestracyjnej. Przepraszam bardzo, jak to ma się przełożyć na bezpieczeństwo na drodze? Śmiem twierdzić, że za dużo jest teorii, a za mało praktyki. Wiadomo, że potrzebna jest teoria dotycząca zasad poruszania się na drodze, znajomości znaków. Bez tego nie będzie się dobrym kierowcą. Ale pewne zachowania na drodze trzeba po prostu wyćwiczyć, a przede wszystkim do nich dojrzeć.
– A dlaczego mimo tylu akcji uświadamiających kierowcy na podwójnym gazie są ciągle powszechnym zjawiskiem na naszych drogach?
– Bo może mi się uda? Bo wypiłem tylko dwa piwa i może jakoś przejadę? Niestety, ale ciągle jest rodzinne i społeczne przyzwolenie na to. Jeżeli słyszy się w relacjach, szczególnie po długich weekendach, że przykładowo jechał ojciec z trójką dzieci i żoną, to oni wsiadając do tego samochodu dali przyzwolenie na to, że jedzie się z kimś, kto jest po alkoholu.
– Dużo Pan jeździ i był świadkiem wielu niebezpiecznych zdarzeń na drogach. Co spowodowało, że postanowił Pan z nimi walczyć?
– Nasz kolega z TOTUS TUUS (Kościelna Służba Porządkowa – przyp.red.) z Parafii Matki Bożej Królowej Polski został potrącony na przejściu na ulicy 1 Maja przy Brzozowej. W wyniku obrażeń zmarł trzy dni później. To był impuls do tego, żeby powiedzieć „dość”. Za dużo ludzi już zginęło i zostało okaleczonych na tym przejściu. Sprawa tego przejścia jest już praktycznie załatwiona. Teraz czas na następne. Dlatego też założyłem grupę na Facebooku BEZPIECZNE PRZEJŚCIA WWL. Rozmawiamy tam na temat tego, co można zrobić, żeby poprawić sytuację na naszych drogach.
– Dlaczego kierowcy, którzy mają obowiązek przepuścić pieszego na przejściu tego nie robią?
– Czasami się śpieszą, czasami zamiast patrzeć na drogę piszą smsa lub rozmawiają przez komórkę. Kierowca jest wtedy rozproszony. W przypadku naszego kolegi było tak, że z jednej strony przejścia kierowca się zatrzymał, a z drugiej już nie. Nie wiem z jakiego powodu. Natomiast mówiłem o tym już parokrotnie – nie chciałbym całej winy zwalać na kierowców. Piesi też nie są bez winy. Ja od dzieciaka byłem nauczony – spójrz w lewo, spójrz w prawo, jeszcze raz spójrz w lewo, w prawo. Upewnij się pięć razy i dopiero przechodź. Kierowcom też trzeba dać czas i szansę na reakcję. Samochód nawet przy prędkości 50 kilometrów na godzinę nie stanie w sekundę w miejscu.
– Na jednym przejściu się nie skończyło. Co jeszcze planuje Pan zrobić?
– Generalnie droga wojewódzka 634, przebiegająca przez ulicę 1 Maja w Wołominie jest zmorą od kilkudziesięciu lat. To nie jest kwestia tylko tego jednego przejścia. Zacząłem od niego, bo to, co się tam wydarzyło przelało pewną czarę goryczy we mnie. Wypadki na przejściach na tej drodze zdarzają się bardzo często, za często. Nie trzeba daleko szukać – kilka dni temu na przejściu na wysokości szkoły podstawowej numer 4 na pasach została potrącona kolejna osoba. Nie bez powodu zarządca drogi ustawia ograniczenia prędkości. Informacje o przebudowie drogi 634 – że będą światła, ronda, lewoskręty, azyle dla pieszych – pojawiają się od lat. Czas mija, nie dzieje się nic. Na rozmowie u marszałka dowiedziałem się, że ta droga ma już projekty, że jest procedowana. Wiem, że procedury, przetargi trwają, zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie może być tak, że przebudowa tej drogi ma być jakimś elementem przetargowym, kiełbasą wyborczą. Odnoszę wrażenie, że dziwnym trafem temat 634 powraca zawsze przed wyborami. A mieszkańcy chcą po prostu, żeby ta droga była bezpieczna. Zarówno dla kierowców, jak i dla pieszych. Nie będę ukrywał, że na miarę moich społecznych możliwości tematu nie odpuszczę i pewnie jeszcze nie raz powrócę w swoich reportażach do drogi 634.
– Myśli Pan, że Pana córka będzie dobrym kierowcą?
– Dużo ze mną jeździ i mam nadzieję, że ma dobry przykład. Dzieci uczą się od nas, zadbajmy o to, żeby przejęły dobre nawyki – zarówno jako piesi, jak i przyszli kierowcy.
Skrót rozmowy ukazał się w marcowym wydaniu informatora „Nasz Wołomin” (2(18)2018).